Od początku 2021 r. w Polsce zacznie obowiązywać estoński CIT, który polega na tym, że przedsiębiorcy, którzy będą przeznaczać środki na rozwój swojej działalności, w ogóle nie zapłacą podatku CIT. Podatek zostanie nałożony dopiero w momencie dystrybucji zysku.
Projekt ustawy w tej sprawie został właśnie przekazany do konsultacji społecznych. Jak wyjaśnia resort finansów, firmy które skorzystają z estońskiego CIT, nie będą płacić podatku w miesięcznych/kwartalnych zaliczkach ani dokonywać rocznych rozliczeń. Podatek zapłacą dopiero w momencie, gdy osiągnięty w firmie zysk wspólnicy zdecydują się przeznaczyć na własne, a nie biznesowe cele. Im dłużej środki pozostają w firmie zwiększając jej płynność, odporność na kryzys i zdolność inwestycyjną, tym wyższa korzyść podatkowa dla przedsiębiorstwa.
Dla kogo estoński CIT?
Rozwiązanie skierowane jest do małych i średnich spółek kapitałowych (z ograniczoną odpowiedzialnością i akcyjnych). Podstawowe kryterium dotyczy przychodów spółki, które nie mogą przekraczać 50 mln zł. Jest to próg ustalony wysoko – niemal 97% wszystkich spółek kapitałowych w Polsce spełnia to kryterium. Na zasadach estońskiego CIT rozliczać się będą mogły spółki, w których udziałowcami są wyłącznie osoby fizyczne. Z rozwiązania będą mogły skorzystać spółki:
- nie posiadające udziałów w innych podmiotach,
- zatrudniające co najmniej 3 pracowników oprócz udziałowców,
- których przychody pasywne nie przewyższają przychodów z działalności operacyjnej,
- wykazujące nakłady inwestycyjne.
Wszystkie te kryteria muszą być spełnione jednocześnie.
Podatnik wybierając system estoński na okres 4 lat może go przedłużyć na kolejne 4-letnie okresy.