Od 2025 roku przedsiębiorcy w Polsce zyskali możliwość rozliczania podatku dochodowego metodą kasową, zwaną potocznie kasowym PIT-em. Miała ona na celu przeciwdziałanie zatorom płatniczym, umożliwiając opłacenie podatku dopiero po otrzymaniu zapłaty od kontrahenta. Jednak, jak wynika z danych Ministerstwa Finansów, z tej formy rozliczenia skorzystało zaledwie 0,001% przedsiębiorców.

Zdaniem ekspertów niskie zainteresowanie kasowym PIT-em wynika z kilku kluczowych czynników. Przede wszystkim rozwiązanie to nie stanowi realnej ulgi podatkowej, a jedynie odracza moment zapłaty podatku – po dwóch latach przedsiębiorca i tak musi uregulować zobowiązanie, niezależnie od tego, czy otrzymał płatność. Ponadto metoda ta generuje dodatkowe obowiązki administracyjne, wymuszając szczegółowe monitorowanie płatności i prowadzenie oddzielnej ewidencji. Co więcej, przedsiębiorcy korzystający z tego rozwiązania mogą mieć trudności z rozliczaniem kosztów, co wpływa na ich płynność finansową.

Eksperci wskazują, że bardziej skutecznym wsparciem dla firm mogłoby być złagodzenie przepisów dotyczących ulgi na złe długi, co pozwoliłoby przedsiębiorcom szybciej odliczać niezapłacone faktury od podstawy opodatkowania. Takie rozwiązanie mogłoby skuteczniej przeciwdziałać problemowi zatorów płatniczych niż samo przesunięcie terminu płatności podatku.

Mimo że kasowy PIT miał ułatwić przedsiębiorcom zarządzanie finansami, jego praktyczne zastosowanie okazało się marginalne. Oczekiwane są inne rozwiązania legislacyjne, które realnie pomogą firmom w poprawie płynności finansowej i ograniczeniu skutków opóźnień w płatnościach.